Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Trudno mi to doświadczenie ująć w granice obejmującego opisu. Niezwykle erudycyjny – młody, może dwudziestoośmioletni, twierdzi, że pisał swoje eseje z gniewu w wieku dwudziestu pięciu lat (przemieszczając się od stolicy do stolicy Europy: Madryt - Paryż - Warszawa, luty - listopad 2017). „Wyładowałbym swoją energię na tej kulturze, aby przywrócić jej kształt, który straciła” – napisał do mnie w prywatnej korespondencji, dziękując za rozmowy w studiu TVP Kultura przed i po nagraniu na temat jego debiutanckiego tomu esejów.
Wywołał we mnie furię. Furię, nie strach. Przede wszystkim – swoim stosunkiem do prawosławia: „nie ma tam takich świętych, jakich wydała rzymska Europa, nie ma nikogo, kogo można by porównać ze świętym Benedyktem, świętym Franciszkiem, nie ma nikogo tego formatu, co święty Augustyn albo święty Ignacy Loyola”. Uważał się za katolickiego wojownika, nie rozumiał, że granica między ekumeniczną neutralnością a religijnym szowinizmem nie istnieje i nigdy nie istniała.
W jednym z tekstów o Błażeju Pascalu napisał, że „zaciekłość Myśli należy łagodzić tomizmem”. Pomyślałem, że to dobra okazja, aby skrytykować go, używając jego własnych słów, a zarazem – ocalić atrybuty jego świetnego, eseistycznego pisarstwa (chociaż bardzo niesłusznie, bardzo szalbiersko porównywano go z Bolesławem Micińskim). Powiedziałem więc, ważąc słowa: „Pan jest takim właśnie młodym Pascalem. Pan spaceruje po krawędzi jakiegoś polskiego jakobinizmu. Aby dobrze Pana zrozumieć, zaciekłość Pana myśli należy łagodzić jakimś ingredientem – załamałem głos – jakimś pierwiastkiem, którego natury niestety nie jestem w stanie rozpoznać”.
Autor słów, które nie przeszłyby mi przez nawet przez myśl (takich, jak wizja literatury rosyjskiej jako „teatralnego Dostojewskiego, z bandziorami, którzy własną dewiację uważają za ślad religijnego porządku”) zaciął się i sposępniał. Całe życie myślałem, że Kurtz, jeślibym miał w ogóle wyobrażać sobie Kurtza XXI wieku, musiałby być kimś dalece inteligentniejszym i subtelniejszym w swoich sofizmatach. A jeśli nie, jeżeli właśnie spotkałem polskiego Kurtza? Zwykłego, nierafinowanego i (może też) nie tak osobliwego jak ten od Conrada, bo wciąż przebywającego – w swoim naturalnym otoczeniu?