Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Efekt Woroszylskiego? Nie jestem pewny, czy tak powinienem określić ten przypadek. Stał się on zresztą pretekstem do ożywionej dyskusji między mną a Maciejem Cisłą podczas promocji naszych zbiorów wierszy w Szczecinie 5 grudnia 2014. Towarzyszył nam Andrzej Skrendo, prowadzący ten wieczór w Salonie Alef. Wpierw zadziwiła mnie gorąca krytyczna reakcja Macieja na Pawlika Morozowa, wiersz z Więdnic, zaczynający się – owszem – od słów pozdrowienia chłopca-denuncjatora: „Bądź pozdrowiony, Pawliku”. „– Wolne żarty! – usiłuję wiernie sparafrazować tę replikę – Naprawdę nie czujesz, że grubo przesadziłeś? Że popełniłeś błąd? Pewnych rzeczy się nie robi, a Ty postawiłeś potwora między bogów, dalej – zwracasz się do niego jak do boga!”.
Właśnie wtedy pomyślałem o Woroszylskim i przywołałem go ze sobą na tę – myślę, że wcale nie prowizoryczną – wokandę Cisły. Przyznaję – nie jest to tylko jego wokanda, lecz – wszystkich ludzi „dobrej woli i czujnego serca”. Nie można toteż z uporem twierdzić, że to wokanda osobliwa, a zarzut do końca pozostawał dla mnie zasłonięty, nie do przewidzenia. Owszem, spodziewałem się go od chwili skreślenia pierwszej wersji tekstu. „– Chciałbym tylko przekonać się, jaki popełniłem błąd? – zapytałem Macieja, zresztą dopowiadając w myślach – skoro już uznajemy, że literatura i błąd jako wartość sama w sobie to zbiory rozłączne”. „– Czy to ten sam błąd, co Woroszylskiego, co...?” – zaschło mi w gardle, nazwiska umknęły, widocznie koszt odpowiedzi przerastał pamięć momentalną: nie chciałem zresztą Żółkiewskich, Stanuchów, Putramentów, ale kogoś mniej wieloznacznego. „Co Mandalian...” – pomógł Andrzej Skrendo. „– W rzeczy samej... – przytaknąłem – co Mandalian”.