Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Wiersz „Dama z gronostajem” powstał podczas mojego dwudniowego pobytu w Warszawie. „Warszawa” czy to ta sama z piosenki Davida Bowie? Praga dzielnica i Praga miasto. Praga gdzie spotkałam Bowiego, Praga gdzie Bowie ma atak serca. Dzieli nas dwadzieścia lat. Od urodzin do urodzin. Tym razem jest maj 2018. Telefon od wynajmującej mieszkanie: oni to, oni tamto, proszę podrzeć to, proszę być tak a tak. Brzmi jak groźba. Boje się. Pachnie mi jakimś niezłym gównem. W podtekście wyczuwam, że chodzi o pieniądze. Wychodzi na to, że niby mam za to mieszkanie zapłacić dwa razy. Wchodzę do jakiejś Galerii w Domu Kultury, ale to nie Pałac Kultury ten jest martwy jak zwłoki Lenina. W Galerii ciąg fotografii: ty kurwo, ty magmo, ty diable. W Galerii zastaje chorobę psychiczną. W Galerii jest zaraza. Uciekam. Idę do pierwszej lepszej kawiarni: kawa i papieros. Bowie jakoś ulatuje mi z głowy. Nie teraz. Poczekaj, muszę dać sobie jakoś z tym radę. Dalej obstrzał. Idę w tym obstrzale na umówione spotkanie z Brahą Rosenfeld. Niby blisko tuż przy kolumnie Zygmunta. Ale ten kawałek drogi: obok mnie wybuchają bomby, czołgam się po lejach, pociski przelatują wokół uszu i twarzy, czołgam się, jestem teraz w okopach, przez chwilę odpoczywam, nabieram oddechu, idę dalej, teraz pole minowe, trzeba być ostrożnym, nie dać się zwieść – uśmiechami, gestami, słowami, wszystko przeciwko mnie, jestem cała na ich celowniku, jakbym była na pierwszej linii frontu. Przedostaje się, jestem nerwowa, i drżę. Braha już czeka udaję, że wszystko jest okay. Że właśnie wróciłam z wysp szczęśliwych. Że właśnie jest w moim ukochanym kraju. Że jestem polską poetką tak bardzo kochaną. Gdy wróciłam do żywych spotykając Brahę, odetchnęłam z ulgą. Nie wiem czy w trakcie naszej rozmowy czy potem zrozumiałam, że to nie ja, że to dama z gronostajem przedzierając się przez te wojenne zasieki została zabita. To ona szła na pierwszej linii frontu zamiast mnie. Kim była? Moją Joanną, moim ciałem przed transformacją. Dama z rękami jak ręce Bowiego. To on trzyma gronostaja - symbol niewinności. Gronostaj to ja. Gronostaj, który dwa dni wcześniej przeleciał mi drogę. Gronostaj, który zobaczyła moja matka gdy była ze mną w ciąży. Potem już tylko jakieś słowa szczerzyły do mnie zęby, ale ja zapaliłam swoje czerwone oko. Poskutkowało.
© Ewa Sonnenberg