nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

WĘDROWNICZEK, Dokąd płynie ta nasza Łódź?

2019-06-05 15:51

Wiele się przez tych 18 lat zmieniło, ale... nazwy pozostały.

Lubię nazwy podwarszawskich miasteczek. Dajmy na to taki Tłuszcz. Czy Państwo jechali kiedyś podmiejską kolejką z Warszawy do Tłuszcza (nigdy nie piszcie: Tłuszczu)? Wybite szyby, pomazane przez tzw. grafficiarzy (czytaj: malujących inaczej) wagoniki, smutni ludzie wracający z pracy do domu. I – oczywiście – przysłowiowe „kolejowe brudy”.
Albo na przykład Ząbki. Tamtejsi mieszkańcy chyba na niejednym zjedli zęby. Chociaż jeżeli chodzi o te sprawy, to na pewno mocniejszy jest Pruszków, ewentualnie Wołomin. Natomiast w Kobyłce powinni liczyć się z każdym słowem (na zasadzie: „Słowo się rzekło, kobyłka u płotu”). Dobrze nam się też kojarzą: ekologiczna Zielonka, moje imiennicze Marki (mogą być nawet nocne) i – powiedzmy to z radością – Wesoła.
Również Wielkopolska obrodziła w swojsko brzmiące nazwy: Oborniki, nieortograficzny Kórnik, czy słynące z więzienia i kuchenek – Wronki. Ale że poznaniacy zawsze byli ambitni, w Kórniku uwiła sobie gniazdko sławna biblioteka oraz Instytut Polskiej Akademii Nauk. Z Kórnika pochodzi też laureatka Nagrody Nobla.
A jak wygląda ten problem u nas. Czy Państwo wiedzą na przykład, jak utworzyć przymiotnik od słowa Głowno? Nie, nie głownieński, tylko głowieński! Mieszkają tu zaś głowienianie (zapewne tęgie głowy). Zresztą – jak donosiła lokalna prasa – Głowno to taki podłódzki Pruszków.
W Ozorkowie – podobnie jak gdzie indziej – trzeba uważać, aby nie wzięli nas na języki (z uwagi na zagrożenie chorobą wściekłych krów nie piszę wcale o wołowych ozorach). Nowy podział terytorialny ujawnił natomiast – czego byliśmy świadkami w telewizji – odwieczną przyjaźń i braterstwo Brzezin z Koluszkami (w lokalnej nomenklaturze opisuje je formuła: „żyje jak kaczedołki z węglarzami” albo odwrotnie).
Ale skończmy już z tymi niedorzecznymi – w gruncie rzeczy – docinkami i zajmijmy się poważniejszymi dociekaniami.
W ustaleniu etymologii nazw geograficznych często niezwykle pomocna jest znajomość historii. Fakt powstania w czasach zaboru rosyjskiego wpisany jest w nazwy Aleksandrowa i Konstantynowa. Ta pierwsza uwiecznia cara Aleksandra I, druga natomiast – wielkiego księcia Konstantego Pawłowicza (tego, którego wzięła cholera). A tak na marginesie – w XIX wieku Aleksandrów Łódzki wcale nie był Łódzki, tylko Łęczycki albo Fabryczny.
Nie mogę tu, oczywiście, nie wspomnieć o miastach tkaczy – Pabianicach (pamiętam jeszcze ze szkoły dosadne sztubackie porównanie) i Zgierzu, wymieniałem już bowiem miasto krawców – Brzeziny oraz pończoszników – Aleksandrów („skarpetkowo”).
W związku z wejściem w trzecie tysiąclecie czasem zadajemy pytanie – dokąd teraz płynie ta nasza Łódź? Należałoby sobie życzyć, aby nikt tu nigdy nie działał na zasadzie „Po nas choćby potop” i aby była to raczej opiekuńcza arka Noego, a nie idąca na dno łódź podwodna.

[„Kalejdoskop”, nr 5/2001, s. 9]

© Marek Czuku