nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Jakub Michał Pawłowski Agrestowe sny

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

"Nieopowiadania", https://sztukater.pl, 04.06.2025

copyright © https://sztukater.pl 2025


Idealny tytuł dla tej prozy, gdyż są to właśnie nieopowiadania, wyrzucane niczym z katapulty skojarzenia, pędzące strumieniem, istną lawiną przecież, przed siebie, na wolność, i niech się dzieje co chce. Przy tym co chwila: „och! ale ja przecież nie o tym, ja o czymś innym, co nie ma związku, co ma związek z czymś innym, z samym sobą (...)”.

Na początku oszołomienie i niedowierzanie. O czym to? Po co? Z czasem łapiemy rytm, zabawa słowem wciąga, rechoczemy przy połączeniach w rodzaju: „Autobus stał w korku od szampana”, podziwiamy zbitki znaczeń tworzące jeszcze coś innego, kolejną treść, o całkiem nowym wydźwięku. Odwracanie fraz, powtarzanie, wyliczanie, kopiowanie całych akapitów, figury stylistyczne niczym ekwilibrystyka na lodzie, peryfrazy, antyfrazy, dalasinofrazy – co tylko sobie życzymy, a także i to, czego sobie w żadnym razie nie życzyliśmy, gdyż nie wiedzieliśmy, że to możliwe, znajdziemy z pewnością w tej wybuchowej niczym fajerwerki i podobnie ogłuszającej prozie Tomasza Dalasińskiego.

A w treści normalność, życie zwykłe, a więc nieprzewidywalne, bo takie przecież jest. To, co mówimy dzisiaj, za dziesięć lat będziemy wspominać z łezką w oku, a przecież teraz te dziesięć lat jest dla nas niewyobrażalnie dalekie, niemożliwe do objęcia umysłem, wykraczające poza zwykłe pojęcie czasu.

Ta ironiczna literacka prowokacja jest niezwykle odświeżająca, odrzuca nadęcie i koturnowość, czułostkowość i pompatyczność na rzecz przekory i pokory, cierpkości, a nawet cynizmu. Jednak cynizmu na pokaz, jako zwykłej zaczepki, wstępu do dyskusji. Gdy się bowiem wczytamy w treść tej miniprozy, znajdziemy w niej i czułość, i zadumę i głębszą refleksję, ukryte pod powierzchowną szorstkością i hucpą. Życie jest banalne, banał można wyśmiać, życia się nie da. Mamy więc slogany „Głód zawsze zwycięża” i „Wojna jest w nas”, by na koniec podsumować: „Jakieś dziwne to wszystko – pomyślała, uśmiechając się do siebie – Ale inne być nie może”. Nieopowiadania chwytają więc kawałki tegoż życia i rzucają je nam pod nogi bez ubarwiania, cyzelowania, takie jakie są – bzdurne, oczywiste, szalone...

Autor podsuwa hasło, tworzy sytuację, oświetla ją nikłym blaskiem latarki, której baterie są już na wyczerpaniu, z kilku stron, z różnej perspektywy, i... wycofuje się. Teraz nasza kolej. Zinterpretować, odczuć, wymacać intuicją, nadgryźć, czy aby prawdziwa. Nieopowiadania czyli zanęty do snucia własnych opowiadań.

Ta opaczna proza wzięła się niechybnie z poezji, czuć w niej swoisty rytm, zawieszenie i niedopowiedzenie nieznane bliżej prozie, a charakterystyczne dla wiersza właśnie, dla poezji dnia codziennego, przekornie z prozą (dnia) kojarzonej. Nie brak też kolokwializmów, które pełnią rolę kwiatka u kożucha, mają drażnić, a przecież są tak po prostu zwyczajne. Cóż się jednak dziwić, skoro „Nikt nie wie, że nikt nic nie wie. To wiemy na pewno”.

Autor chichocze z uciechy nad własnym tekstem, chciałby zobaczyć nasze miny, gdy rozpoczynamy lekturę, specjalnie co chwila przeczy samemu sobie, żeby zbić nas z pantałyku. Jeśli wydaje nam się, że złapaliśmy za koniec nitki i powoli, ale konsekwentnie zbliżamy się do kłębka, łapiąc sens wrzuconych w „Nieopowiadania” historii – zapomnijmy, pomyłka, autor zakpił z nas, sprowadził na manowce, a teraz zaciera ręce, gdyż kolejny raz zbił nas z tropu i swoje poszukiwania musimy zaczynać od początku. Później zaś czytamy napisaną przez niego totalną krytykę, wręcz paszkwil na „Nieopowiadania” i... w dużej mierze musimy się z nim zgodzić. No, może nie do końca, gdyż dalej upieramy się, że autor zbudował po prostu celowo wielopiętrową, kunsztowną konstrukcję, przysłaniając nią istotę rzeczy. „Bo między słowami tak naprawdę znajduje się wszystko”, może tylko trzeba założyć nieco lepsze okulary.

Kiedy zaś znowu wydaje się nam, że wszystko już wiemy, że oswoiliśmy niebanalną prozę Tomasza Dalasińskiego, przychodzi pora na... „Poniedziałek”, nieopowiadanie najbardziej z wszystkich przypominające prawdziwe opowiadanie. Jest długie, ma narratora, który oprócz przekazywania kolei losu aż sześciorga równoległych bohaterów, zamieszcza też własne uwagi, akcja gna do przodu, a wątki się zazębiają i całą historię poznajemy z punktu widzenia każdej z osób. Już się wydaje, iż będziemy mogli pokiwać palcem autorowi i z uśmiechem powiedzieć: a jednak nie da się uciec od klasycznej prozy, na początku takie tam zabawy, by wreszcie uczynić zadość tradycji... Nic z tego! Tomasz Dalasiński coraz bardziej zapętla narrację, zwodzi nas, oczekiwania bohaterów, dla których ten poniedziałek miał być jednym z ważniejszych w życiu nie tylko zostają poddane nie lada próbie, ale wręcz walą się w gruzy... Życiem znów rządzi przypadek, alkohol i fałszywe nadzieje. Nie bardzo też wiadomo, czy mamy przed sobą odrębne portrety sześciorga bohaterów, czy też może jeden, wspólny obraz współczesnego, słabego i żyjącego chwilą człowieka. Sami bohaterowie nie mają pewności, czyje wspomnienia w sobie przechowują.

Czemu właśnie tak poplątany eksperyment autor poddał nam pod rozwagę? Otóż po prostu mógł, jest autorem i może robić z tekstem, cokolwiek tylko przyjdzie mu do głowy, mieszać, dawać, jak w grze paragrafowej, alternatywne rozwiązania, ratować wykreowane postacie, albo je uśmiercać. To świat jego wyobraźni, a w nim nieograniczone możliwości.

„(...) no i jak tak można, to się nie godzi, to nie warto, słuchaj, słucham, jeszcze tylko sekunda, jeszcze tylko to zdanie i wyjdziemy, teraz”.
6/6
Doris


Tomasz Dalasiński Nieopowiadaniahttp://www.wforma.eu/nieopowiadania.html