nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

"W metry, kilometry i wcale", https://czytanieisluchanie.blogspot.com, 09.12.2023

copyright © https://czytanieisluchanie.blogspot.com 2023


Wyodrębniona tożsamość przymiotników i czasowników. Okraszone to zaimkami, z rzadka czasownikami.
Artur Daniel Liskowacki wydał książek bez liku. Kilka przeczytałem, jedna mnie „oszukała”, reszta przytuliła.
Ta poezja nie jest jarmarkiem bożonarodzeniowym; świecidełek nie uświadczysz, natomiast żonglowanie frazami, jest na porządku dziennym, przez cały rok,
Pisarz nominowany przed laty m.in. do Nike, daje w „do żywego” popis sarkazmu, dobrego literackiego cynizmu, a przede wszystkim bawi się słowem. Dopasowuje poszczególne zwrotki do nastrojów; własnego i czytelnika.
Do czasów wojny i pozornego pokoju.
Na przykład:

„u łani, u łani
byki jak byki

do góry rogami
układani

na śniegu farba
czarne koraliki”.

Nie dajmy się zwieść romantyzmowi, bo jest utwór o śmierci, bo farba to krew, a ułani zastrzelili łanię...
Wyrazistość przekazu nie zawsze jest natychmiast widoczna, ale podczas kolejnego czytania tych wierszy, nasz humor się pogarsza, kwasi i psuje.
Cierpka dialogowość. Przykra łatwość interpretacji.
To, co lubię, czyli wartkie zwracanie na możliwości polskiego języka, że tak wiele rdzenia w zaimkach i rozwarstwionych rzeczownikach, które gimnastykują się w mowie i piśmie.
Na przykład:

„Rozbiory polskie

Nie potrzeba nam tu.
Nie potrzeba nam.
Nie potrzeba,
Nie po.

Po.
Trzeba.
Ba”.

Nie ukrywam, że lubię pisanie Mirona Białoszewskiego i skrótowość aforyzmów Jerzego Leca. W „do żywego”, mimo oczywistych odwołań, mamy indywidualizm, bo wierszy jest sporo, a celowych zapożyczeń bez liku, przykładowo do... „samego siebie”. Jednak niech nie zwiodą was nazwiska innych. Czytajcie Liskowackiego jako poetę z dorobkiem, wciąż używającym eksperymentu, jako formy wyrazu.
Mam brulion (z młodości), w którym spisywałem słowa o wielorakim znaczeniu. Zapisywałem je również na wspak. Tworzyłem kalambury i anagramy. Czasami wychodził mi neologizm. Czytając „do żywego”, nie uświadczycie szkolnych aktów strzelistych, tutaj jest porządek rzeczy w bałaganie wszechświata, stąd niektóre kadry są celowo poruszone, a podwójna ekspozycja nadaje całości sens.
Książka, wydana przez FORMĘ, nie zawiera jedynie „skrótowców”, szybkich wierszy. Jest rozpisana i momentami przydługa, ale nie szkodzi, nie zawadza (to). I znowu zacytuję coś szybkiego jak seria z karabinu i jak strzał (-y) pełen konsekwencji.
Otóż:

„Żywi i martwi

Żywi i martwi
martwi i martwi
i martwi i martwi
martwi
się
o śmierć.

(Mykoła Kulyczenko był torturowany, postrzelony w głowę i żywcem zakopany w grobie).

***

W jakim stopniu jest to poetycka retrospektywa, a jak bardzo uderzenie fal gorąca (nowości: wojna na Ukrainie, przeszła na Bałkanach)? Można szukać szlaków, tropów, a te są wciąż mylone, bo gdy wydaje się, że natrafiliśmy na poszlaki przemyślanego wyboru/zbioru wierszy, nagle pojawia się COŚ, co temu przeczy, co nie przystoi do reszty, jednakże cóż z tego, skoro książka się broni i trzeba czytelnika za pysk, za gardło.
Otóż:

„W sumie

To w sumie objęte milczeniem.
Wąsy. Na głębokości. Samego

dna suma. Patrzą na nas wędy
światła. Kiwają przynętą.

Chwytamy ale za Boga
nie wypłyniemy. Nie my.

Tylko hak szarpie gardło
i wyrywa z nas cały świat”.

Rany, skaleczenia.
No właśnie: łódź, karma, wodery (mundur i ekwipunek), sieć, podbierak, podrywka, przynęta, haczyk, klej. Nogi, ręce: – ciało. Ławica (wąsów) wersów i fraz; łez i suchych kaców.
Kołowrotek i żyłka!

***

Tłumaczenie (interpretowanie) tych wierszy, to jako mozolny zapis kronikarza, który co widzi, zapisuje, by po pewnym czasie wrócić do dłubaniny, gładząc i pieszcząc to, co było szorstkie i ochrypłe.

***

Otóż:

„Ale już

Jeszcze nas nie ma.

Jeszcze jesteśmy.

Będziemy
między tymi jeszcze.

Ale już zawsze
byliśmy tam tylko”.

***

W gruncie rzeczy, jest to książka, którą można zabrać w podróż, na front lub schodami na strych.
Może posłużyć nam też jako (jakże inny) brewiarz wojenny. Jakkolwiek potraktujemy „do żywego”, to na pewno nie możemy uznać, iż jest to publikacja błaha i nieistotna.
Jej istotą jest ISTOTA (ludzka). Ja i ty. My, wy, oni. (...)
8/10
Jarek Holden G


Artur Daniel Liskowacki Do żywegohttp://www.wforma.eu/do-zywego.html