Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
KOCHAM I NIENAWIDZĘ. Byłem małym chłopczykiem, miałem pucołowate policzki i niecały metr wysokości, ale wewnętrznie czułem się raczej całkowity, niepołowiczny, po brzegi wypełniony istnieniem. Nie rozumiałem lekceważenia ze strony Rodziców, nie rozumiałem ich pobłażliwych uśmieszków, wzruszania ramionami, wzgardliwego machania ręką. Na brak szacunku odpowiadałem własnym brakiem szacunku, wzgardą i do tego wierzganiem. Lecz wtedy rodzice mówili mi, że jestem „niegrzecznym chłopczykiem” i że warto by mi przetrzepać skórę. Gdy już byłem przetrzepany, z całego serca nienawidziłem swych ukochanych stworzycieli. Kochać i nienawidzić: chyba od samego początku wiedziałem, jak się tę sprzeczność robi.
*
„KOCHAM I NIENAWIDZĘ”, tak napisał w osiemdziesiątej piątej ze swych „Pieśni” Katullus. „Jak to możliwe, zapytasz? / Nie wiem, jak to możliwe – mówi poeta. – Ale czuję, że tak jest. I cierpię” (przekład Zygmunta Kubiaka).
Miłość i nienawiść wydają nam się przeciwieństwami, lecz jedna i druga upodabniają się do siebie przez to, że są arcygwałtownymi afektami. W opozycji do obu stoi apatyczna obojętność. Przypomina to być może grę między sacrum i profanum, gdzie alternatywą bosko-demonicznych szałów jest mdląca, nieświęta świeckość.
I oto dalsza ambiwalencja: w miłości człowiek chciałby być wierny, ale cóż: „serce nie sługa”. Podpisujemy cyrograf małżeński, lecz wtedy nasze uczucia zaczynają gwałtownie stygnąć. Bo miłość żywi się wolnością, ryzykiem i fantazją, wieczyście gardząc jakimkolwiek aktem ubezpieczającym, podpisanym dokumentem i związanym z nim przymusem.
Przed i po Katullusie tłumy poetów dziwiły się, że można równocześnie kochać i nienawidzić... Także i ja napisałem ileś erotyków „miłosno-nienawistnych”. Żaden z nich nie wytrzymał próby czasu. Może poza jednym. Oto on:
Kochaj mnie ze strachu –
ze strachu, że innych ludzi jeszcze mniej kochasz,
a nie umiesz modlić się do Boga
i jesteś samotna.
Nie kochaj – bój się,
że któregoś dnia mógłbym naprawdę odejść.
A wtedy zostanie ci sam strach –
to, czego się najbardziej boisz.