nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

BŁĘDNIK ONLINE, Pisarze-przestępcy

2016-07-23 13:56

 

Jeśli macie dobre serce, nie wiadomo, czy byliby z was pisarze… :-) Opatruję tę wątpliwość ikonką uśmiechu, niemniej następująca wypowiedź Tomasza Manna daje do myślenia: „Artysta musi być nieludzki, poza-ludzki – pisał Mann (którego cytuję tutaj za esejem „Niemoralność sztuki” Czesława Miłosza). – Musi on pozostawać dziwnie na uboczu wobec naszego człowieczeństwa; jedynie wtedy ma dane, czy raczej należałoby powiedzieć: jedynie wtedy może on ulec pokusie, aby przedstawiać je, pokazywać, portretować z dobrym skutkiem. Sam dar stylu, formy, ekspresji, nie jest niczym innym niż taką chłodną i wybredną postawą wobec człowieczeństwa; rzec można, że to zubożenie i spustoszenie jest niezbędne jako wstępny warunek”.

 

Poza-ludzkość czy nieludzkość pisarza w wydaniu ekstremalnym równa się niekiedy zbrodni. Interesującą książkę autorom-bandytom poświęcił José Ovejero. Zatytułował ją „Escritores deliquentes” („Pisarze przestępcy”). Wywiad z Ovejero zamieściło pismo „La Vanguardia” „La Vanguardia” pyta:

 

A więc wśród pi­sa­rzy było aż tak wielu prze­stęp­ców?

 

José Ove­je­ro: Tak jest. To, że ktoś jest do­brym pi­sa­rzem, wcale nie ozna­cza, że jest też do­brym czło­wie­kiem.

 

Co ta­kie­go po­cią­ga pana w pi­sa­rzach-prze­stęp­cach?

Ich bio­gra­fie są rów­nie in­te­re­su­ją­ce jak ich twór­czość. A cza­sa­mi nawet bardziej.

Który z tych przy­pad­ków jest naj­słyn­niej­szy?

Chyba hi­sto­ria Wil­lia­ma Bur­ro­ugh­sa: za­strze­lił swoją żonę. Ona po­sta­wi­ła sobie na gło­wie szklan­kę, a on za­ba­wił się w Wil­hel­ma Tella...

Istne sza­leń­stwo.

"Dzię­ki temu sta­łem się pi­sa­rzem", twier­dził póź­niej. Tłu­ma­czył się, że oboje byli pod wpły­wem nar­ko­ty­ków. I bar­dzo szyb­ko wy­szedł z wię­zie­nia.

Czy pi­sa­rzy po­cią­ga zło?

Jeana Ge­ne­ta, wiel­kie­go XX-wiecz­ne­go poetę, wręcz fa­scy­no­wa­ła zdra­da, wystę­pek i pod­łość... "Jeśli Je­ano­wi Ge­ne­to­wi ma­rzy­ła się chwa­ła pi­sa­rza, to tylko jako sub­sty­tut sławy kry­mi­na­li­sty, gdyż ta była dla niego nie­osią­gal­na" – pisał o nim Sar­tre.

"Piszę, żeby nie za­bi­jać", ma­wiał z kolei grec­ki autor kry­mi­na­łów Pe­tros Márka­ris (podpowiada „La vanguardia”).

Pi­sar­stwo jed­nak nie za­wsze jest w sta­nie wy­eli­mi­no­wać zbrod­ni­cze skłon­no­ści – podejmuje Ovejero. – Świad­czy o tym hi­sto­ria Jacka Henry’ego Ab­bot­ta, autora książ­ki "In the Belly of the Beast" („W brzu­chu be­stii”).

Co ta­kie­go zro­bił Ab­bott?

Odkąd skoń­czył 12 lat, aż do 40. roku życia spę­dził na wol­no­ści za­le­d­wie dziewięć mie­się­cy; był ska­zywa­ny za mor­der­stwo, napad z bro­nią w ręku, fałszer­stwo... W wię­zie­niu bywał agresyw­ny, ale też bar­dzo dużo czy­tał. Pisał listy do Nor­ma­na Ma­ile­ra, który był nimi tak zafascyno­wa­ny, że po­sta­no­wił je opu­bli­ko­wać.

Z jakim skut­kiem?

Zbiór listów otrzy­ma­ł do­sko­na­łe re­cen­zje. To po­mo­gło Ab­bot­to­wi uzy­skać zwolnie­nie wa­run­ko­we, ale pół­to­ra mie­sią­ca póź­niej, po ja­kiejś kłót­ni, za­dźgał w barze kel­ne­ra.

Co się stało z Ab­bot­tem?

Wró­cił do wię­zie­nia. Nie­któ­rzy in­te­lek­tu­ali­ści ujęli się za nim, wy­cho­dząc z założe­nia, że ktoś, kto potrafi tak pisać, nie za­słu­gu­je na to, by być za krat­ka­mi. Ab­bott po­wie­sił się w swo­jej celi w 2002 roku.

A czy jedna książ­ka może uczy­nić z czło­wie­ka pi­sa­rza?

Dobre py­ta­nie. Tak było w przy­pad­ku Isei Sa­ga­wy, Ja­poń­czy­ka, który zamordował, poćwiatował i zjadł swoją dziew­czy­nę, a potem na­pi­sał o tym książ­kę. Nie kon­ty­nu­ował jed­nak li­terackiej ka­rie­ry i dziś jest je­dy­nie dzi­wa­dłem po­ka­zy­wa­nym w te­le­wi­zji.

Kto, pana zda­niem, jest naj­słyn­niej­szym pi­sa­rzem-prze­stęp­cą?

Mi­gu­el de Ce­rvan­tes, który sie­dział w wię­zie­niu za nad­uży­cia, ja­kich do­pu­ścił się jako po­bor­ca po­dat­ko­wy. W mło­do­ści Ce­rvan­tes zo­stał ska­za­ny za po­je­dy­nek: karą było ob­cię­cie pra­wej ręki. Czy gdyby jej nie stra­cił, na­pi­sał­by "Don Kichota"…?

Pro­szę wy­mie­nić jesz­cze inne sław­ne na­zwi­ska.

Tho­mas Ma­lo­ry, autor "Śmier­ci Ar­tu­ra", ro­man­su z XV wieku, który kradł, gwałcił i za­bi­jał. By­wa­ło, że szla­chet­nie uro­dze­ni na­pa­da­li po­dróż­nych na gościń­cach...

Tak było z François Vil­lo­nem?

Naj­lep­szy fran­cu­ski poeta epoki śre­dnio­wie­cza, a jed­no­cze­śnie zło­dziej i morder­ca. Ska­za­ny na śmierć, popro­sił o łaskę w bal­la­dzie [istnieje znakomite polskie tłumaczenie Boya-Żeleńskiego – MC] i w ten spo­sób oca­lił życie.

A czy któ­ryś z pi­sa­rzy po­grą­żył się przez swoją twór­czość?

Kry­stian Bala za­mor­do­wał do­mnie­ma­ne­go ko­chan­ka swo­jej żony. Po­li­cja jed­nak nie mogła mu ni­cze­go udo­wod­nić. W 2003 roku Bala wydał po­wieść "Amok", w któ­rej ze szcze­gó­ła­mi opi­sał tę zbrod­nię: to po­zwo­li­ło go oskar­żyć i osą­dzić w procesie poszlakowym. "To niesprawie­dli­we, ska­za­no mnie za fik­cję", skar­żył się póź­niej Bala.

Ra­czej za głu­po­tę.

Kry­stian Bala wciąż żyje. Po­li­cja zna­la­zła w jego prywatnym kom­pu­te­rze zarys planu ko­lej­ne­go za­bój­stwa.

Czy jesz­cze któ­ryś z ak­tyw­nych za­wo­do­wo pi­sa­rzy ma ukry­te­go w sza­fie trupa?

Pi­sar­ka Anne Perry, au­tor­ka około pięć­dzie­się­ciu po­czyt­nych po­wie­ści, przyznała się, że to ona była Ju­liet Hulme, 13-lat­ką, która razem z przy­ja­ciół­ką za­bi­ła matkę tej dru­giej dziewczyny: za­da­ły jej 45 cio­sów w głowę cegłą zawinię­tą w poń­czo­chę.

Dla­cze­go to zro­bi­ły?

Oba­wia­ły się, że po roz­wo­dzie matki zo­sta­ną roz­dzie­lo­ne, więc po­sta­no­wi­ły ją zabić. Po pięciu la­tach spę­dzo­nych - od­dziel­nie - w wię­zie­niu, Ju­liet Hulme zmieni­ła imię i na­zwi­sko [właśnie na Anne Perry – przyp. MC].

Czy w swo­ich książ­kach na­pi­sa­ła co­kol­wiek o swo­jej prze­szło­ści?

Nie. I nigdy wię­cej nie po­peł­ni­ła prze­stęp­stwa. W la­tach 90. w opar­ciu o jej histo­rię po­wstał film "Nie­biań­skie isto­ty". Ona sama pi­su­je czar­ne kry­mi­na­ły.

Bar­dzo ade­kwat­ny ga­tu­nek.

Upra­wiał go rów­nież Che­ster Himes: był ban­dy­tą i za­czął pisać, kiedy odsiadywał wyrok. Jego po­wie­ści kry­mi­nal­ne cie­szy­ły się dużym uzna­niem.

Pisał o tym, na czym się znał.

Nieco podobnie jak Jef­frey Ar­cher, bę­dą­cy dziś mul­ti­mi­lio­ne­rem dzię­ki sen­sa­cyj­nym po­wie­ściom po­li­tycz­nym, które po­wsta­ły w wię­zie­niu. Ar­cher był wiceprzewodni­czą­cym an­giel­skiej Par­tii Kon­ser­wa­tyw­nej; zo­stał ska­za­ny za malwer­sa­cje i krzy­wo­przy­się­stwo.

Czy jest coś, co łączy te wszyst­kie przy­pad­ki pi­sa­rzy-prze­stęp­ców?

Bar­dzo trud­ne do­świad­cze­nia z dzie­ciń­stwa, róż­ne­go ro­dza­ju.

Tutaj zna­mien­ny jest chyba przy­pa­dek El Lute [czyli Eleuteria Sáncheza Rodrígueza – przyp. MC].

W wię­zie­niu na­uczył się pisać i opi­sał swoje życie. To był jego spo­sób na ucieczkę od siebie.

A który z pi­sa­rzy-prze­stęp­ców wy­da­je się panu naj­sym­pa­tycz­niej­szy?

Mau­ri­ce Sachs, nie­re­for­mo­wal­ny zło­dziej i afe­rzy­sta, a także kon­fi­dent Ge­sta­po, który wy­ko­rzy­sty­wał swój urok oso­bi­sty i swoje ho­mo­sek­su­al­ne kon­tak­ty, aby prze­żyć.

Przy­naj­mniej nie spla­mił sobie rąk krwią...

Nie tak, jak Hugh Col­lins, naj­bar­dziej bru­tal­ny z bry­tyj­skich pi­sa­rzy. W swo­jej książ­ce "Au­to­bio­gra­phy of a Mur­de­rer" („Au­to­bio­gra­fia mor­der­cy”) opi­su­je ze szcze­gó­ła­mi, jak po­de­rżnął gar­dło jed­nej ze swo­ich ofiar. Zo­stał zre­ha­bi­li­to­wa­ny i dziś nadal pisze.

Pan sam jest pi­sa­rzem. Czy też po­peł­nił pan jakąś zbrod­nię?

Nie ocze­ku­je pan chyba, że się do tego przy­znam.

 

(José Ovejero, ur. 1968, poeta, pisarz, dramaturg i eseista hiszpański. Tekst wywiadu pochodzi z internetu)