nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

MACHNIĘCIA, Dziennik oslański, 8 sierpnia rano

2015-09-04 11:11

Samochód. Nuda płaska i szybka autostrada. Chwytanie pamięcią snu. Krótki oddech miasta. Żółcienie pól mglistych. Dzień coraz krótszy, choć nie zachodzi na noc. Płaskimi przestrzeniami do Gdańska, na lotnisko. Wilgoć i mgła. Justyna drzemie i brzęczy jabłkowym urządzeniem. Chłód prawie przedjesienny. Mżawka. Zostawiamy samochód na 8 dni. Viola spokojnie i ten spokój na nas spływa. Lotniszczanka kawa. Coś słodkiego Justyna bierze. Gadamy i patrzymy, rozglądamy się wokół.

Lotnisko nie jest miejscem niczyim. Tworzy się wspólnota przeżyciowa. Obawa przed lotem, oczekiwanie, niepokój, strach, znudzenie i tak mógłbym długo, żeby pokazać kościec wspólnoty. Lotnisko to kościół z latającymi ołtarzami.
 
Po odprawie nerwowe oczekiwanie. Pół godziny opóźnienia. Kolejne pół. Viola i Justyna spokojne. Podejrzenie drobnej awarii. Ptak w samolot dziobnął. Stąd niemal godzina opóźnienia. Wchodzimy pierwsi na pokład: grzeczne pozdrowienia i ukłony. Młoda dziewczęca załoga. Przyjemnie siadamy, zapinamy, czytamy, patrzymy, słuchamy. Justyna, Viola, ja. Przesiadamy się, byle dalej od pachnącego pana. Pan w sweterku, zapięty po same poty sprzed trzech dni.

Start. Viola spokój, uśmiech. Justyna zadowolona. Ja chyba wolę lądem. Zdecydowanie wolę lądem. Mam złe myśli, rozstając się z ziemią.

Malutkie tłumy. Chmury z płaczącym dzieckiem.

Siadamy. Dziękujemy. Do widzenia, do widzenia.

© Maciej Wróblewski