Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Była książka, którą napisałam dwa razy, a potem musiałam jeszcze podwoić jej tytuł: „Sceny miłosne, sceny miłosne”, gdy okazało się, że pojedyncze sceny opisał już Andrzej Brycht. Z tym, że teraz w wikipedii na stronie o Brychcie ich nie widzę. Wszystko znika jak rażone znikarką, ale zagadnienie pozostaje. Całe życie i co po nim. Jeżeli samo nie wyrywa się z ciebie na przekór wszystkiemu, nie rób tego. Mówi Charles Bukowski. Nie pisz. Ale pisanie, które samo się wyrywa pomaga wierzyć, że jest coś oprócz śmierci, mówię jego własnymi słowami, zresztą raz pomaga, a raz nie. W recenzji na okładce „Scen miłosnych, scen miłosnych” Wiesław Myśliwski napisał o czasoprzestrzeni psychicznej, że to tam, w niej wszystko się dzieje, i to, co się w niej dzieje – chociaż niepowtarzalne i wyłączne – jest dostatecznym bezmiarem, aby odbijał się w tym bezmiar świata, bezmiar człowieka w ogóle. „Sceny miłosne, sceny miłosne” w warstwie powierzchniowej mówiły o tym, jak rozpętała się wojna atomowa i nikt jej nie zauważył. To się zdarza. W dramacie bezbronności wobec wszelkich presji świata tego, taki może być sposób na przeżycie. Teraz pada, ludzie idą w deszczu wybierać prezydenta. W książce dzieci gryzą małe, płaskie cukierki z ogromną słodyczą. Zauważam to i podoba mi się, że w czasoprzestrzeni psychicznej bezmiary łączą się, jedne przechodzą w drugie, jakby wpadały w trans. Dzieje się to trochę poza wzrokiem.