Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Poszukałam w listach Henryka czegoś na tę mgłę i ciemność, znalazło się 8 grudnia 1999r:
… nie chcę prowadzić dochodzeń, jak sprawa wygląda ze słowem „skrupić się” lub „skrupiać”, przypuszczam, że „skrupić się na” powstało na skutek rewolucji frazeologicznej, która zniszczyła, jak to rewolucja, sens i formę o jeszcze większej atrakcyjności.
Przedtem można chyba było „skrupiać się w”, czyli tworzyć formę nową, byłoby wtedy w tym coś genezyjskiego.
Nie chcę tego badać, żeby nie stracić prawa do takich przypuszczeń, że, na przykład, boska tęsknota za czymś dobrym skrupiła się w drzewo.
Może całe miłosierdzie boskie, gdyby pozostawało w rozsypce, mogłoby się skrupić w zapasowe słońce, które by nas ratowało w listopadzie i w grudniu.
Bo mało wierzę w światło elektryczne, już raczej w choinkowe świeczki, a najbardziej w światło, którego nie ma, które czasem się wyczuwa w prostych ludziach, w ich twarzach, u kobiet przy robieniu czegoś przy kuchni, u kobiet przy straganie, ale tego w takiej postaci, w jakiej myślę, nie ma w Warszawie.
To było kiedyś u Reszków w Skierniewicach, w twarzy babci Benigny Trzecieckiej, matki Zofii Reszkowej.
Wystarczyło wejść do kuchni, w której babcia spała i przez cały dzień coś robiła, żeby zapomnieć o braku słońca.
Bez babci jest tak jak w moim trójwierszu:
Kamienna szarość
niebo ziemia powietrze
drżenie światła lamp
Dobrnąłem akurat do miejsca, w którym trzeba odpowiedzieć na Twoje trudne pytanie o naturę przedmiotów, które są podmiotowe.
Znów tylko przypuszczenie.
Organiczność i nieorganiczność przedmiotów nie ma żadnego znaczenia dla ich podmiotowości.
Podmiotowość musi być ponad podziałami, podmiotowość zależy tylko od niepowtarzalności, jest niepowtarzalnością, przedmiot jest podmiotowy, gdy stwarzamy jego niepowtarzalność, dla nas, przez nas stwarzaną, niepowtarzalność niematerialną, niepowtarzalność z ducha.
Słowem „Genezis z Ducha”, trzeba uczcić tego nieszczęśnika, tak się nim szarga w tym roku, bez żadnego umiaru.
W imię słońca Cię pozdrawiam
Henryk