Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
Czytam „Praobrazy” po raz pierwszy, od kiedy je napisałam, a było to trzy lata temu i wszystko tam jest przedziwne i prawdziwe, i ta najbardziej nieznana część świata, nieświadomość, która wciągana jest do jawy przez sny, i zdania pisane prozą w dole strony, i to, że wystarczy zamknąć oczy, a będzie to kolejne wystawienie się na próbę zabarwioną błękitem, gdyż panuje tam taka właśnie podniebieszczona atmosfera.
Okładka książki jest w większym stopniu zielona niż niebieska, co można by tradycyjnie kojarzyć z nadzieją na jakąś zmianę, nadzieja taka jest zawsze słuszna, ze względu na pieczęć nietrwałości, jaką każde istnienie stemplowane jest zaraz na początku.
Ale czytając „Praobrazy” myślę, że po trzech latach nic się nie zmieniło i kiedy mówię nic, mam wręcz na myśli wszystko, rzecz jasna bez szczegółów.
Patrząc z dzisiejszego dnia myślę, że prawda opisana w tej książce jest jeszcze dawniejsza, do trzech nieczytanych lat muszę dodać jeszcze trzy lata, które upłynęły od czasów opisanych, razem sześć, a to tylko fragment całości jawnej, która ma teraz dokładnie dziesięć lat, tak mi się wydaje, dopóki nie przypominam sobie pewnych praobrazów jeszcze wcześniej zobaczonych w snach o takim samym kolorycie. Było w nich o końcach świata nie do wyminięcia i niemożliwości pójścia dalej.
„Praobrazy” powstały w czasie zatrzymanym, w umyśle, który pisał je jakby nie pisząc, nie wiedząc, nie słysząc, jak szczeka przywiązany pod sklepem pies.
Z tym, że w pewnym rozdziale komnaty mają tam już szczeliny w sufitach, wychodki nadają się tylko do rozbiórki, a dziewczynka w jedwabnych łachmanach pyta: czy już czas?
Na schodach siedzi stworzenie kafkowskie o imieniu Odradek, a człowiek zmienia się w znak nieskończoności. Było to pokazane. Obserwowaliśmy to.