nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

PONIEWCZASIE. Naglerowa Herminia

2015-11-15 15:24

NAGLEROWA HERMINIA (1890-1957). Możemy delektować się nazbyt długimi utworami Naglerowej („Mania prześladowcza”, „Ja i tłum”, „Pożądanie ziemi”, „Szał światła”), ale zdecydujmy się na wiersz „Kimże ja jestem?”, nie narzekając i nie wybrzydzając na ówczesną pleciugowatość:

Kimże ja jestem – kim?
Ścielący się gościńcem dym,
Gryzący w oczy przechodnia –
Smolna pochodnia,
Niesiona przez słabe dłonie –
Wieńcem więdnącym,
Okalającym
Już siwiejące skronie –
Modlitwą z łaknieniem szeptaną –
Bolesną, krwawiącą raną –
Pielgrzymem w podartej kapocie –
Żebrakiem przy cudzym płocie –

Kimże ja jestem?
Lekkim szeptem, szelestem
Przerażającym w ciszy –
Kwiatem, co się kołysze
I w kołysaniu opada –
Tajemna zjawa blada,
Trwożąca wzrok –
Gdzieś odchodzący krok –
Jesienne pożegnanie,
Po którym nic nie zostanie –

Kimże ja jestem – kim?
Może tym duchem złym,
Co tańczy na rozstajach
I w oczy sypie piachem –
Puchaczem nocą w gajach –
Po starych młynach strachem –
Ognikiem na moczarzyskach –
Upiorem na cmentarzyskach –

Kimże ja jestem?
Obłędnym szaleńca gestem –
Przekleństwem wrzuconem do domów –
I przedrzeźniaczem gromów –
Pożogą,
Niespalającą nikogo –
Lawiną pędzącą z gór,
Zatrzymywaną w pół drogi –
Burz rozpętanych wtór
Nikomu nie srogi –
Krzykiem zdławionym –
Buntem stłumionym –
Przemijającym snem –
Tem jestem – tem?

Szkoda mi dziś rozstawać się z poezją Naglerowej („Na moim mózgu czarna mgła – o Boże! / Czegoś tak bardzo się lękam, tak trwożę – –”). Trzeba przeczytać „Czarną mgłę”, przy okazji natomiast polecam „Burzę”: „– – Licho na głowie mi usiadło, / na czole rączki swe pokładło – –”.
Nie ulegajmy zbyt łatwo zniechęceniu. W końcu to nie Herminia Naglerowa zmajstrowała i wetknęła do tekstu „pizdum-grizdum”. O „pizdum-grizdum” napiszę kiedy indziej.

J. Stycz: „Otwarte oczy”. Wydawnictwo „Gospody Poetów” (Warszawa 1921), s. 88

[10 X 2015]
© Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki