nowości 2025

Wojciech Juzyszyn Efemerofit

Gustaw Rajmus Królestwa

Karol Samsel Autodafe 8

książki z 2024

Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy

Edward Balcerzan Domysły

Henryk Bereza Epistoły 2

Roman Ciepliński Nogami do góry

Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3

Anna Frajlich Odrastamy od drzewa

Adrian Gleń I

Guillevic Mieszkańcy światła

Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra

Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji

Zdzisław Lipiński Krople

Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden

Tomasz Majzel Części

Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła

Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta

Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu

Karol Samsel Autodafe 7

Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III

Marek Warchoł Bezdzień

Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane

Wędrówka 19. Trymalchion forever

2016-09-22 14:44

Każdy z nas ma zapewne takiego znajomego. Napuszony, rozkłada ogon jak paw, absolutnie pewny siebie i swej wartości, dumny ze swej pozycji i osiągnięć (ich przejawem bogactwo, z którym się absolutnie nie kryje), w obejściu hałaśliwy, uciążliwie kordialny, niezważający na niedostatki języka, wymowy, wykształcenia, zabiera głos na dowolny temat, na wszystkim się zna i ma wyrobione zdanie w każdej sprawie. Mistrz dobrego smaku, człowiek o wyrobionym  guście, otaczający się tym, co najdroższe i najbardziej poszukiwane, zbytkownymi meblami, najchętniej w dębinie i skórze, bibelotami, które zbiera przez całe życie i z których jest bardzo dumny. Artysta podniebienia, znawca win, wyrafinowanej kuchni. Obok niego pani Trymalchionowa, lekko schowana za mężem, ale przecież pokazująca się kiedy trzeba i wygłaszająca swoją porcję mądrości. Zawsze błyszcząca, kolorowa – w żadnym wypadku nie jest skromną, szarą panią pawową.

To wyzwoleniec Trymalchion, bohater sławnej uczty z „Satyrikonu” Petroniusza. Czy autor „Satyrikonu” to ów Sienkiewiczowski magister elegantiarum, wyrafinowany, niedbały, pozornie zblazowany patrycjusz, przecież znakomity znawca poezji i sztuki, niechętny uczestnik uczt cesarza Nerona? Zdania są podzielone. O Petroniuszu i jego wspaniałym dziele pisze we wstępie do książki nowy-nienowy tłumacz, Leszek Wysocki. Pisze o świecie „Satyrikonu”, o jego postaciach, o książce samej, jej konstrukcji, języku. Która do naszych czasów dotrwała – niestety! – niekompletna, bez początku, bez znaczącego kawałka środka, bez ksiąg końcowych. Przetrwała za to 2000 trudnych lat „Uczta Trymalchiona”, opis rzymskiego kulinarnego rozpasania i obraz mentalności ludzi tych czasów; dodać trzeba od razu – jakiegoś wycinka społeczeństwa.

Nie czytam ksiąg łacińskich w oryginale, szkoda, szkoda, ale jak świetnie pochłania się to żywe tłumaczenie Leszka Wysockiego, który co i rusz wyjaśnia swoje wybory, porównuje je z filologicznym obrazem oryginału, z decyzjami innych tłumaczy (na różne języki europejskie). W efekcie dostaliśmy przekład nieco uwspółcześniony, ale te anachronizmy nie rażą, wręcz przeciwnie – one przybliżają bohaterów: Enkolpiusza, Eumolpusa, Gitona, Trymalchiona, Fortunatę. Nie jest to przy tym przekład językotwórczy na siłę, co tak razi np. przy lekturze Apulejuszowych „Metamorfoz”. Petroniusza-Wysockiego „Satyrikon” czyta się!

Drugie wydanie ukazało się niedawno w PAU, w Krakowie w 2015 r.

„Zanim skończył ględzić, wjechała na stół taca z ogromną świnią. [...] Podziw nasz był tym większy, iż na nasze oko świnia była teraz znacznie pokaźniejszych rozmiarów niż wtedy, gdy wytypowano ją do zarżnięcia”... A dlaczegóż to? Dowiecie się, czytając.

wrzesień 2016

© Ryszard Lenc