Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
22.01.19 Kraków
Jadę do stolicy Małopolski szybkim pociągiem Wawel. Zima na całego, kilka stopni poniżej zera. Za oknem las oszronionych drzew, wyłaniających się z delikatnej bieli pól i pokrytych zamiast liśćmi siwizną śniegu. Na razie jest jasno, słonecznie. Im bliżej Krakowa, tym śnieg jest gęstszy, a biel bardziej intensywna, ale za to niebo staje się nieco zamglone, ciemniejące. Wyrazista biel zdecydowanie odcina kontury gałązek od szarawego tła. Pejzaż ten przypomina obrazy malarzy zimy – Juliana Fałata, Rafała Malczewskiego, Józefa Chełmońskiego. Przed Miechowem (45 km do stolicy województwa) pojawiają się wzgórza, których górne partie przenika wszechogarniająca szara mgła. Jak mi potem ktoś wyjaśni w Krakowie, to jednak nie mgła, ale ten słynny krakowski smog (nie mylić ze smokiem wawelskim). Komunikaty meteorologiczne mówią za to o dużym zamgleniu na południu Polski. Widzialny efekt to chyba wynik połączenia tych dwóch zjawisk.
Mam dzisiaj w Salonie Literackim SPP przy Kanoniczej 7 spotkanie promujące moje „Stany zjednoczone”. Idę przez Planty, gdzie mijam kilka młodych osób w przecismogowych maseczkach. Cóż, każdy ratuje się jak może. Przechodzę przez iluminowaną ulicę Grodzką, której świetliste ozdoby pamiętają jeszcze minione Boże Narodzenie i Nowy Rok. Na miejscu, w kameralnych wnętrzach siedziby SPP, po raz kolejny, od kiedy tu byłem pierwszy raz, zatrzymuję wzrok na wyjątkowym renesansowym suficie, zdobionym sinoniebieskimi liniami i wzorami. Sala powoli się zapełnia i możemy zaczynać. Przewodnikami po mojej poezji są Bożena Boba-Dyga i Wojciech Ligęza. Oprawę muzyczną zapewnia Adrian Set-Pawęza, który gra na gitarze wprawdzie utwory liryczne, ale wpadają one miejscami w rockowe tony. Śpiewa przy tym poetyckie teksty, które najczęściej dotyczą miłości, co współgra z moimi erotykami z prezentowanej książki. Jeden z moich wierszy, a w zasadzie piosenkę – „Niedomiłość”, czytam w formie melorecytacji przy improwizowanym podkładzie Adriana.
Bożenka zdecydowanie ociepla mój wizerunek i spaja poszczególne części wieczorku, natomiast Wojtek dopełnia reszty z krytycznoliterackiej perspektywy. Zarówno prowadzący, jak i publiczność interesują się moimi grami formalnymi, a jednocześnie analizują konkretne obrazy i poruszane sprawy. Dłuższą chwilę rozmawiamy o cyklach wierszy związanych ze zmysłami, porami roku i zwierzętami. Zastanawiamy się, jak to jest, że kobiety piszą lepsze niż mężczyźni erotyki i z większą empatią przedstawiają ludzkie uczucia oraz zwierzęcy świat wewnętrzny. Wdaję się w dyskusję o psach z Kasią Grzesiak i muszę przyznać jej rację, że oddanie w wierszu „psiego punktu widzenia” jest niezmiernie trudne, bo najczęściej pisząc o zwierzętach, tak naprawdę mówimy o sobie.
Spotkanie dobiega końca, a przybyli goście jeszcze długo rozmawiają ze sobą w kuluarach, już przy tradycyjnej lampce wina i ciasteczkach. Ujmuje mnie ta krakowska atmosfera, wypełniona wzajemną życzliwością i serdecznością.
– Bo my się tu naprawdę lubimy.
© Marek Czuku