Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Wojciech Juzyszyn Efemerofit
Gustaw Rajmus Królestwa
Karol Samsel Autodafe 8
Anna Andrusyszyn Pytania do artystów malarzy
Edward Balcerzan Domysły
Henryk Bereza Epistoły 2
Roman Ciepliński Nogami do góry
Janusz Drzewucki Chwile pewności. Teksty o prozie 3
Anna Frajlich Odrastamy od drzewa
Adrian Gleń I
Guillevic Mieszkańcy światła
Gabriel Leonard Kamiński Wrocławska Abrakadabra
Wojciech Ligęza Drugi nurt. O poetach polskiej dwudziestowiecznej emigracji
Zdzisław Lipiński Krople
Krzysztof Maciejewski Dwadzieścia jeden
Tomasz Majzel Części
Joanna Matlachowska-Pala W chmurach światła
Piotr Michałowski Urbs ex nihilo. Raport z porzuconego miasta
Anna Maria Mickiewicz Listy z Londynu
Karol Samsel Autodafe 7
Henryk Waniek Notatnik i modlitewnik drogowy III
Marek Warchoł Bezdzień
Andrzej Wojciechowski Zdychota. Wiersze wybrane
30.08.18 Edynburg
Do stolicy kraju tartanu, dud i whisky przyjeżdżamy pociągiem i wysiadamy na stacji Waverley. Potem jedziemy miejskim autobusem na plażę Portobello Beach nad zatoką Forth na Morzu Północnym. Portobello okazuje się elegancką dzielnicą z wysmakowanymi architektonicznie willami. Spacerujemy trochę po plaży, a potem idziemy nadmorskim bulwarem. Pogoda jest średnia, więc nikt się nie opala, zresztą tłumów też tu nie uświadczysz. Na morzu gdzieniegdzie pojawia się łódka, ale tu szału również nie ma. Akwenu pilnują czujne mewy, przy brzegu ganiają się psy. Po plaży biega i skacze jakiś świr, usiłując przy tym coś śpiewać. Nagrywa go komórką młoda kobieta, chyba powstanie z tego prywatny wideoklip. Ania zbiera muszelki. Morze wyrzuca na brzeg różne morskie rzeczy, np. resztki nadjedzonego przez mewy kraba. Wracamy.
Jutro odlot, więc to dobra pora na podsumowania. Szkoci wydają się być ludźmi sympatycznymi i otwartymi, dobrodusznymi i jowialnymi, gadatliwymi i wesołymi. A przy tym to niepokorni indywidualiści, o czym świadczy fakt, że nagminne przechodzą przez jezdnię na czerwonym świetle (to samo słyszałem o Chińczykach). I nic się złego nie dzieje, traktowane to jest prawie jak norma.
31.08.18 Glasgow – Modlin
Odlatujemy do Polski z lotniska w Glasgow. Odprawa bardzo nam się dłuży, ale już jesteśmy w samolocie linii Ryanair. Niestety, nie ma tu internetu. Na dole szachownica pól, lasów i miejskich zabudowań. Świeci słońce, więc czuję się trochę jak Ikar. Ziemię zasłania puch obłoków. Nie wiem, czy pod nami jest już morze, czy nadal stały ląd, bo wszystko za oknem jest niebieskie. Widoki stają się monotonne, ale mimo to robi na mnie wrażenie patrzenie na świat z wysokości. Zapada wieczór. Przed Modlinem pojawiają się ciemne, kłębiące się chmury, jak dym. Słyszę czyjś głos z głębi samolotu: „Lądowanie jest najgorsze. Wtedy jest najwięcej katastrof”. Podchodzimy do lądowania.
© Marek Czuku